Witam na stronie znakomitego samolotu rozpoznawczo bombowego PZL.23 Karaś!!!

sobota, 18 września 2010

18 Września + podsumoawnie działań we wrześniu 39



Pomimo niejednoznacznego rozkazu Naczelnego Wodza oddziały Wojska Polskiego, atakowane przez przeważające liczebnie wojska Armii Czerwonej, nawiązywały walki. Do historii przeszła bohaterska obrona Grodna, gdzie resztki polskich oddziałów, wspierane przez harcerzy stawiły dwudniowy opór czołgom sowieckim, jak również obrona Lwowa od 12 do 22 września – przeciw Niemcom, od 18 września równocześnie przeciw Sowietom.
Nadal broniła się Warszawa, Modlin i Hel. Nadal resztki armii Poznań i Pomorze przebijały się przez kleszcze wroga. Armie Kraków i Lublin szukały wyłomu w rejonie Tomaszowa Lubelskiego.

Zdołano ewakuować do Rumunii 30 000 żołnierzy, na Węgry 40 000 (w tym m.in. brygadę zmotoryzowaną, batalion saperów kolejowych, oraz batalion policyjny "Golędzinów").


Podsumowanie
Załogi większości eskadr bombowych Karasi ewakuowały się do Rumunii. Personel i lotnicy z eskadr 5, 21, 22, 64, 65 przekroczyli granicę właśnie 18 września.  Części lotników i mechaników nie udało się przedostać przez granicę (Słowacy byli w tym przypadku bardzo gorliwi), część pozostała też w Polsce (załogi 34 eskadry przedostali się do Warszawy), zostając na posterunku i walcząc do końca.
 W całej kampanii wrześniowej Karasie wykonały prawie 450 misji bojowych, zrzucając 84 tony bomb. W polu boju walczyło w sumie około 140 Karasi (wliczając maszyny szkolne). Straty, które wyniosły 120 maszyn, czyli 86% stanu były ogromne, były to największe straty procentowo wśród wszystkich polskich maszyn bojowych.
Karaś był udanym samolotem, choć dość wolnym i nie opancerzonym. Tak duże straty to był jednak efekt nie tyle konstrukcji co sposobu wykorzystania. 

Karasie wykonywały we wrześniu bardzo trudne i zróżnicowane misje. Aż do 4 września jako jedyne samoloty polskie bombardowały wroga (dopiero wtedy Łosie weszły do akcji). Potem przez cały czas były używane jednocześnie do misji rozpoznawczych i uderzeniowych.
Ataki Karasi na kolumny pancerne były w większości przypadków udane, bomby 100 kilogramowe spadające na niemieckie kolumny rzucały czołgami w powietrzu, stąd określenie „wdmuchiwacz czołgów”.
Należy też pamiętać, że polscy lotnicy nie szczędzili maszyn podczas ataków i prawie zawsze po wykonaniu bombardowań wznawiali naloty na wroga, przy niskim pułapie, w celu ostrzelania przeciwnika z broni pokładowej. 

Karasie latały samotnie, bez osłony myśliwskiej. W powietrzu panowała Luftwaffe,  ale strzelcy z Karasi czynili niemal cuda, stawiając bardzo zaciekły opór, a kilka maszyn wroga zestrzeliwując!  
Karasie, które wracały z misji były często w opłakanym stanie, wówczas tylko dzięki ciężkiej pracy mechaników (często całymi nocami) mogły latać dalej.
Porównując Karasia do takich samolotów jak Ju87, czy Fairey Battle można zauważyć, że w każdym przypadku samoloty te ponosiły duże straty właśnie dlatego, że były to maszyny frontowe. Tylko tam, gdzie dana strona osiągała całkowitą przewagę w powietrzu, a obrona p-lot przeciwnika była sparaliżowana, straty były niewielkie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz